sobota, 26 stycznia 2013

ROZDZIAŁ XI

*Rosali*
Obudził mnie dźwięk telefonu. Był to sms od numeru nieznanego ,,Pomogłabyś mi dzisiaj z tymi wszystkimi rzeczami? Piszczek" Chwilę się zastanowiłam, czy jestem gotowa, aby znowu na niego patrzeć i przypomnieć sobie Marcina.. Ale po krótkim namyśle odpisałam ,,Okej, gdzie mam przyjść? Rosali". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź ,,O 14:00 będę pod ,,Twoim" domem :)" Zorientowałam się, że została mi godzina. Szybko zerwałam się z łóżka. Ubrałam się i poszłam na dół. Diana już tam siedziała.
- I jak się czujesz mała? - zapytała.
- Dobrze, za godzinę już mnie nie będzie.
- Gdzie lecisz?
- Piszczek..
- Rosali..
- Dam radę. A jak nie to wyjdę..
- Na pewno?
- Tak.
W ciszy zjadłam śniadanie. Potem poszłam po telefon i zeszłam na dół siadając przed telewizor. Leciał właśnie mecz Realu z Barceloną. Gdybym miała czas to bym obejrzała, no ale brakuje mi czasu. Po chwili usłyszałam hamowanie samochodu i wark gasnącego silnika. Wyłączyłam telewizor i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć. - powiedział Łukasz.
- No hej.
- Jedziemy?
- Tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Czemu wczoraj wyszłaś bez pożegnania?
- Jakoś tak wyszło. - wtedy znowu na niego popatrzyłam i wspomnienie powtórnie wróciły. Odwróciłam się twarzą do szyby, a resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Łukasz wyszedł i otworzył mi drzwi. Próbowałam na niego nie patrzeć. Weszliśmy do środka. Dom na zewnątrz był duży, ale w środku wydawał się całkiem inny.
- Od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Sypialnia?
- Okej.
Weszliśmy schodami na górę. Łukasz w końcu otworzył mi drzwi do któregoś z pomieszczeni. Weszliśmy do środka. Było tam gigantyczne łóżko oraz szafy i drzwi prowadzące pewnie do łazienki. Na wszystkich półkach i szafach były zdjęcia Łukasza z jakąś dziewczyną lub kolegami z drużyny.
- Ładna. - powiedziałam patrząc na jedno ze zdjęć Łukasza i Ewy, bo tak podobno miała na imię ta dziewczyna.
- Noo.
Zaczęliśmy pakować wszystkie zdjęcia i rzeczy Ewy do pudełka. Potem przechodziliśmy do kolejnych pokoi. Na koniec Łukasz zostawił salon. Gdy on jeszcze coś robił w jednym z pokoi ja zeszłam na dół zobaczyć jaki jest wynik meczu Realu z Barceloną. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać. Był remis, więc nie najgorzej.
- Kibic Realu czy Barcelony? - zapytał Łukasz widząc, że oglądam mecz.
- Borussii Dortmund - odpowiedziałam patrząc nadal na ekran.
Łukasz usiadł obok mnie.
- Dlaczego na mnie dzisiaj nie patrzyłaś? Nie lubisz być w moim towarzystwie? Jeżeli nie chcesz tu być  to mogę Cię odwieść.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Ehh. nie ważne.
- Rosali..
- Teraz salon?
- Rosali.. spójrz na mnie.
Wtedy na niego popatrzyłam. Patrzył tak podobnym wzrokiem jak Marcin kiedyś jak coś zrobiłam nie tak jak powinnam. Rozpłakałam się. On mnie przytulił. Kiedy się już uspokoiłam on zaczął rozmowę.
- Czemu płaczesz?
- No bo.. przypominasz mi kogoś..
- Kogo?
- Mojego brata..
- Tego.. tego co opowiadałaś, że umarł?
-  Tak.. Tego..
- Rosali.. Pamiętasz jak wtedy na kładce mówiłaś, że trzeba zapomnieć o przeszłości, a żyć chwilą?
- Mhm.
- Właśnie! Spróbuj zapomnieć o bracie. Spróbuj na mnie patrzeć i nie uważać  że jestem Twoim zmarłym bratem, lecz Łukaszem Piszczkiem! Prooszę! - powiedział uśmiechając się.
- Emm.
- Spróbuj.
- No dobra.
Potem rozmawialiśmy jeszcze dłuższy czas, a około 23 odwiózł mnie do domu.

UWAGA!
OSOBY, KTÓRE CHCIAŁYBY BYĆ INFORMOWANE O NOWYCH ROZDZIAŁACH PROSIŁABYM, ABY POD TYM POSTEM ZOSTAWILI SWÓJ NUMER GG! :)

sobota, 19 stycznia 2013

ROZDZIAŁ X

*Diana*
Rosali mi gdzieś zniknęła. No trudno. Dzieciaczki już poszły spać, Robert ich własnie usypia. Postanowiłam, że mu pomogę. Weszłam do domu i skierowałam się na górę. Drzwi do jednego z pokoi były uchylone. Weszłam do środka. Było tam jedno wielkie łóżko, na którym leżeli dzieci, a Lewy siedział obok na krześle i czytał im książkę. Zapalona była tu tylko lampka. Dzieciaki już spali, ale Robert nadal czytał. ,,Romeo i Julia dla dzieci". Mmm, kiedyś Ann też to czytałam. Piękna historia miłosna, tyle, że na końcu Romeo i Julia się pobierają i maja gromadkę dzieci oraz są szczęśliwi. Jak jej to pierwszy raz czytałam to chciałam też mieć takie życie, ale teraz już wiem, że to nie bajka.. A szkoda, taki Romeo by mi się przydał. Wtedy zorientowałam się, że Robert przestał czytać.
- Długo tu stoisz? - zapytał uśmiechając się.
- Niee, jakieś 5 minut, albo i mniej.
- Chodź na dół.
Przepuścił mnie w drzwiach, a potem je zamknął. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się do ogrodu, gdzie rozkręcała się imprezka.
- Diana, masz wspaniałą przyjaciółkę!- zaczął krzyczeć Mario, gdy tylko podeszliśmy.
- Ooo, miło mi słyszeć, ale co ona takiego zrobiła?
- Piszczu dzisiaj był strasznie przybity, ona z nim zaczęła gadać i Go to trochę podbudowało. Nie jest idealnie tak jaki kiedyś, ale już się uśmiecha i wtrąci co jakiś czas słowo. - zaczął nawijać Mario.
- Ooo, patrz no. Jaka ona zdolna! Psychologiem powinna zostać a nie fizjoterapeutką.
-Jest fizjoterapeutką? - zapytał Kuba, wtrącając się do rozmowy.
- Noo, tak.
- Ooo, mam pomysł! A Ty?
- Co ja?
- Też jesteś fizjoterapeutką?
- No tak.
- Jaki ja jestem mądry! - zaczął cieszyć się Błaszczu i zaczął skakać  W końcu się przewalił  a zawartość kubka, który trzymał w ręku wylądowała na mojej koszulce.
Wtedy szybko się podniósł gdy to zobaczył i zaczął przepraszać.
- Jeju, Diana nie chciałem! Przepraszam! Głupio wyszło!
- Kuba, ale za co Ty mnie przepraszasz? - zapytałam, a Lewy stał obok patrząc na nas tak dziwnie.
- No, bo wylałem na Ciebie piwo..
- Jeju, Kuba.. Nic się nie stało!
- Na pewno?
- No na pewno, a skąd Ci się wzięło, że mi się coś stało?
- No bo wiesz, Ania.. Była Lewego by zaczęła się zaraz wydzierać i takie tam.. - zaczął mówić mi szeptem.
- Ja to nie Ania. - powiedziałam.
*Rosali*
Siedziałam i patrzyłam na Piszczka. Co jakiś czas się uśmiechał. Był strasznie podobny do mojego brata. tedy rozmawiając z nim na tej kładce, czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem. Tak trochę dziwne, że mam trochę nietypowe imię jak na Polkę. Moja ojciec był Niemcem. Jestem pół Niemką pół Polką. Tata postanowił, że to on wybierze imię dla mnie. No i tak się stało. Teraz właśnie zaczęłam wracać do przeszłości. Widziałam znowu to wydarzenie. Wracałam z bratem z mojego meczu. Tak rok temu grałam w piłkę. Były to zawody wojewódzkie. Przeszliśmy wtedy do krajowych! To był wspaniały wyczyn, jak na naszą drużynę! Mieliśmy wielką szansę! Mój brat cieszył się ze mną jak nikt inny. Bardzo dobrze mnie rozumiał, Dianę również. Ona często mówiła, że Marcin jest wspaniały. Cieszyliśmy się bardzo. Nie było już zbyt dużego ruchu, ale byłam przewrażliwiona na punkcie szybkiej jazdy, a na dodatek czułam się jakoś tak inaczej. Nie byłam nawet tak szczęśliwa, jak dowiedziałam się, że przeszłyśmy do wojewódzkich. Kazałam Marcinowi zwolnic. Posłuchał mnie. W pewnym momencie na światłach pojawiło się czerwone. Marcin się zatrzymał. Ale samochód za nami - ciężarówka - nie. Jechała, a była bardzo rozpędzona. Walnęła w nas. Wtedy samochód pojechał do przodu, a od strony Marcina zobaczyłam jak jedzie samochód, który znowu w nas walnął. Odlecieliśmy dość spory kawałek. Straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Byłam w śpiączce przez 2 miesiące. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam tam rodziców oraz znajomych. Pytali czy dobrze się czuję i takie tam. Nie mogłam za bardzo mówić, ale wydusiłam z siebie tylko kilka słów ,,Co z Marcinem?". Wszyscy poopuszczali głowy. Spojrzałam na Dianę. Powiedziała mi, że Marcin umarł. Próbowali go ratować, lecz im to nie wyszło.. Po tych słowach zaczęłam strasznie płakać. Nikt nie był w stanie mnie uspokoić. Od tamtej pory nie grałam w piłkę. Do ostatniego czasu, kiedy to pojawiliśmy się na treningu Borussii. Wszystko mi przypominało moje gole, które strzeliłam i statuetki, które leżą gdzieś na strychu w kartonach. To własnie wtedy doszłam do wniosku, że to było to co kochałam, że Marcin na pewno chciałby abym to dalej robiła, bo mówił mi wiele razy, że będę wspaniałą piłkarką. Popatrzyłam znowu na Piszczka. Uśmiechał się. Tak jak mój brat kiedyś. Łza spłynęła mi po policzku. Usiadła obok mnie Diana.
- Rosali, jestem z Ciebie dumna! - powiedziała. Wtedy odwróciłam się do niej twarzą i próbowałam uśmiechnąć, ale mi to nie wyszło. Diana zobaczyła te łzę.
- Przepraszam. - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zsunęłam na dół. Zaczęłam płakać. Tęskniłam za Marcinem jak za nikim innym. Potrzebowałam jego bliskości i jeszcze Piszczek, który mi Go tak bardzo przypomina! Usłyszałam ciche pukanie.
- Rosali to ja Diana. Otwórz!
Wstała i otworzyłam jej drzwi. Zaczęła mnie przytulać.
- Co się stało? - zapytała.
- Marcin..
- Rosali! Jego tu nie ma! Już rok! Zobacz ostatnio nawet grałaś w piłkę. jak wtedy miałaś strzelić tego hat tricka, strasznie się bałam, że się rozkleisz, ale nie! Dałaś radę! A teraz co? Na urodzinach Ann, zaczęłaś Go wspominać?! Nie! Tak nie może być!
- Diana.. Piszczek.. On..On.. On mi strasznie przypomina Marcina. Jego uśmiech, a wtedy gdy z nim gadałam na kładce czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem!
- Rosali..Nie płacz proszę. - posłuchałam jej. Przetarłam oczy. - Wiem, ze potrzebujesz Marcina, ale jego tu nie ma. Wiesz przecież, że ja też Go kochałam jak brata. Był wspaniały, ale minął już ponad rok.. Nie ma Go wśród nas.. Chodź, uśmiechnij się. Pójdziemy tam z powrotem, będzie tak jak by tego nie było. Kilka osób zobaczyło jak idziesz tutaj. Chodź! Powiesz im, że wszystko jest okej.
- Nie!
- Rosali..
- Nie chce tam iść..
- Czemu?
- Piszczek..
- Boisz się, że znowu Ci przypomni tak bardzo Marcina, jak przed chwilą?
- Tak.
- Dobra. Chodź. Podejdziemy do Lewego i poprosimy, aby nas odwiózł.
- Okej. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Lewy gadał z Piszczkiem. Spojrzałam na Dianę.
- Dobra, ja Go tu poproszę.
*Diana*
- Hej chłopaki, mogę Ci Robert porwać na chwilę? - zapytałam uśmiechając się.
- Hhaha, idź, idź! - powiedział Piszczek.
Podeszliśmy do Rosali.
- Co jest? - zapytał uśmiechając się.
- Zawieziesz nas do domu? - zapytała Rosali..
- Teraz? Już?
- Mm.
- Diana..
- Jutro Ci wszystko opowiem. - powiedziałam.
- No dobra. Czekajcie pójdę po Ann. Wejdźcie do samochodu. - powiedział dając nam kluczyki.
Po paru chwilach do samochodu przyszedł Lewy niosąc mała Ann na ręka. Mała spała. Słodko.
Gdy dojechaliśmy do domu, Lewy zaniósł ją do pokoju, a Rosali poszła do siebie.
- No dobra to wracam, bo na długo im zniknąłem nic nie mówiąc. - powiedział.
- Okej. Baw się dobrze.
- Diana..
- Tak?
- Spotkamy się jutro?
- Jak nas odwiedzisz to tak. - powiedziałam.
- Okej, to do jutra. - powiedział dając mi buziaka w policzek.

wtorek, 8 stycznia 2013

ROZDZIAŁ IX

*Rosali*
Za ,,namową" Kuby postanowiłam, że podejdę do Łukasza.
- Łukasz.. - powiedziałam. Szybkim ruchem szyi obrócił się w moją stronę.
- Tak?
- Czemu tu siedzisz?
- Jakoś tak..
- Coś się dzieję?
- Nie no nic.
- Łukasz..
- Tak?
- Co jest?
- Chcesz ze mną posiedzieć?
- Nie wiem.
- Siadaj. - powiedział. Usiadłam obok niego.
Siedzieliśmy na kładce przez dłuższą chwilę. Była cicho, ale nie była to cisza krępująca. Można było dużo pomyśleć.
- Wiesz jak to jest, gdy osoba którą kochasz Cię opuszcza... - zaczął
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pewnie nie wiesz.. Jest to straszny ból, który rozrywa Twoje serce.. Nawet nie życzę mojemu najgorszemu wrogowi takiego bólu!
- Łukasz..
- I teraz chciałabyś zapytać co się stało, tak?
- Chyba.. Tak..
- No to wyjątkowo Ci odpowiem.. Dzisiaj przed tą imprezą zadzwoniła do mnie mama. No to odebrałem bo sądziłem, że chce się znowu pytać kiedy do niej przyjadę. Byłem już spóźniony, ale co tam. Ona mi powiedziała, że Ewa, moja dziewczyna miała wypadek. Umarła na miejscu! - powiedział i zaczął płakać.
Szczerze mówiąc to nigdy Go nie widziałam smutnego, a tym bardziej płaczącego. Zawsze to był radosny Piszczu, od którego inni brali energie! Ale nie teraz.. Siedziałam przez chwilę nieruchomo. Nie wiedziałam co mam robić.
- Łukasz..
- Tak?
- Nie martw się..
- Łatwo Ci mówić, każdy by to powiedział, ale co.. Jakbyś straciła chłopaka, którego kochasz ponad życie to byś się cieszyła i nie martwiła?
- No nie..
- No własnie.
- Łukasz! Twój żal i płacz jej życia nie przywrócą! Nie rozumiesz? Ewa na pewno chciałaby, abyś po jej śmierci był szczęśliwy!
- Może i by chciała, ale co ma to do jej śmierci? - zapytał podnosząc głowę i wycierając mokre oczy.
- To, że ona już nie żyję! Niedługo będziecie mieli urlop, postaraj się aby wtedy był jej pogrzeb. Powyrzucaj wszystkie rzeczy z nią związane, nawet Wasze zdjęcia! Wszystko co Ci ją przypomina! Możesz jeszcze nie teraz, lecz po pogrzebie. Pomyśl ona kochała Ciebie, Łukasza, który tryskał energią, który zawsze był szczęśliwy! Nie chciałaby abyś przez nią płakał i był smutny!
- Rosali?
- Tak?
- Skąd wiesz, co mam teraz robić?
- Nie ważne.
- Rosali.. - powiedział i popatrzył na mnie tymi swoimi oczami..
- Jakiś rok temu umarł mój brat. Był to wypadek i to nie z jego winy! Na początku byłam w rozsypce, chodziłam do psychologa, zamknęłam się w sobie. Zawsze byłam radosna, a wtedy nie. Po jakimś czasie Diana mnie przekonała, że tak nie może być i poradziła mi podobnie co ja Tobie. Pomogło.. ale nie całkowicie.. Nadal nieraz czuję jego brak.. Brak mi jego bliskości i pomocy z jego strony.. Po tym wypadku uśmiecham się, ale nie tak często jak kiedyś.. - powiedziałam patrząc w dal.
- Rosali..
- Tak? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział uśmiechając się.
- Ooo, widzę, ze uśmiech na Twoją twarz wraca.
- Pomożesz mi?
- W czym?
- W posprzątaniu domu..
- Dobrze.. Kiedy tylko zechcesz.. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.Łukasz odwzajemnił mój uśmiech.
Udało mi się! Udało mi się, przywrócić jego uśmiech! Wiem, że nie będzie taki jak kiedyś, ale wszystko w swoim czasie! Tamten Łukasz również powróci.
- Idziemy do reszty? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam. To właśnie w tym momencie poczułam, ze Łukasz jest mi bliższy niż niektóre osoby, które znam od dawna. Wstając dałam sobie obietnicę, że kiedyś tu wrócę i będzie tak jak kiedyś. Wszyscy będziemy tak samo radośni. Tak jak zawsze!


PODOBA SIĘ? KOMENTARZ! TO DAJE WIELE MOTYWACJI! + DZIĘKUJĘ, ZA AŻ TYLE WYŚWIETLEŃ I PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ! :D 


CHCESZ BYĆ INFORMOWANY/A NA BIERZMUJĄC?! ZOSTAW KOMENTARZ Z NAMIAREM NA CIEBIE! :)