Obudził mnie dźwięk telefonu. Był to sms od numeru nieznanego ,,Pomogłabyś mi dzisiaj z tymi wszystkimi rzeczami? Piszczek" Chwilę się zastanowiłam, czy jestem gotowa, aby znowu na niego patrzeć i przypomnieć sobie Marcina.. Ale po krótkim namyśle odpisałam ,,Okej, gdzie mam przyjść? Rosali". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź ,,O 14:00 będę pod ,,Twoim" domem :)" Zorientowałam się, że została mi godzina. Szybko zerwałam się z łóżka. Ubrałam się i poszłam na dół. Diana już tam siedziała.
- I jak się czujesz mała? - zapytała.
- Dobrze, za godzinę już mnie nie będzie.
- Gdzie lecisz?
- Piszczek..
- Rosali..
- Dam radę. A jak nie to wyjdę..
- Na pewno?
- Tak.
W ciszy zjadłam śniadanie. Potem poszłam po telefon i zeszłam na dół siadając przed telewizor. Leciał właśnie mecz Realu z Barceloną. Gdybym miała czas to bym obejrzała, no ale brakuje mi czasu. Po chwili usłyszałam hamowanie samochodu i wark gasnącego silnika. Wyłączyłam telewizor i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć. - powiedział Łukasz.
- No hej.
- Jedziemy?
- Tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Czemu wczoraj wyszłaś bez pożegnania?
- Jakoś tak wyszło. - wtedy znowu na niego popatrzyłam i wspomnienie powtórnie wróciły. Odwróciłam się twarzą do szyby, a resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Łukasz wyszedł i otworzył mi drzwi. Próbowałam na niego nie patrzeć. Weszliśmy do środka. Dom na zewnątrz był duży, ale w środku wydawał się całkiem inny.
- Od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Sypialnia?
- Okej.
Weszliśmy schodami na górę. Łukasz w końcu otworzył mi drzwi do któregoś z pomieszczeni. Weszliśmy do środka. Było tam gigantyczne łóżko oraz szafy i drzwi prowadzące pewnie do łazienki. Na wszystkich półkach i szafach były zdjęcia Łukasza z jakąś dziewczyną lub kolegami z drużyny.
- Ładna. - powiedziałam patrząc na jedno ze zdjęć Łukasza i Ewy, bo tak podobno miała na imię ta dziewczyna.
- Noo.
Zaczęliśmy pakować wszystkie zdjęcia i rzeczy Ewy do pudełka. Potem przechodziliśmy do kolejnych pokoi. Na koniec Łukasz zostawił salon. Gdy on jeszcze coś robił w jednym z pokoi ja zeszłam na dół zobaczyć jaki jest wynik meczu Realu z Barceloną. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać. Był remis, więc nie najgorzej.
- Kibic Realu czy Barcelony? - zapytał Łukasz widząc, że oglądam mecz.
- Borussii Dortmund - odpowiedziałam patrząc nadal na ekran.
Łukasz usiadł obok mnie.
- Dlaczego na mnie dzisiaj nie patrzyłaś? Nie lubisz być w moim towarzystwie? Jeżeli nie chcesz tu być to mogę Cię odwieść.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Ehh. nie ważne.
- Rosali..
- Teraz salon?
- Rosali.. spójrz na mnie.
Wtedy na niego popatrzyłam. Patrzył tak podobnym wzrokiem jak Marcin kiedyś jak coś zrobiłam nie tak jak powinnam. Rozpłakałam się. On mnie przytulił. Kiedy się już uspokoiłam on zaczął rozmowę.
- Czemu płaczesz?
- No bo.. przypominasz mi kogoś..
- Kogo?
- Mojego brata..
- Tego.. tego co opowiadałaś, że umarł?
- Tak.. Tego..
- Rosali.. Pamiętasz jak wtedy na kładce mówiłaś, że trzeba zapomnieć o przeszłości, a żyć chwilą?
- Mhm.
- Właśnie! Spróbuj zapomnieć o bracie. Spróbuj na mnie patrzeć i nie uważać że jestem Twoim zmarłym bratem, lecz Łukaszem Piszczkiem! Prooszę! - powiedział uśmiechając się.
- Emm.
- Spróbuj.
- No dobra.
Potem rozmawialiśmy jeszcze dłuższy czas, a około 23 odwiózł mnie do domu.
ciekawy rozdział :) jejku żeby mnie tak Łukasz przytulił ! ;d
OdpowiedzUsuńHehe :)
UsuńBardzo fajny, czytałam i smutam, bo nie dodajesz nowych rozdziałów...
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, postaram dodać się już dzisiaj wieczorem! :)
Usuńwłaśnie! kiedy dodasz nowy?? :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed chwilą zaczęłam pisać! :)
Usuń