*Rosali*
Chodziliśmy po Dortmundzie. Chłopaki oprowadzali mnie po tym pięknym mieście, bo nie wiedziałam gdzie co jest. Gdy tylko widziałam jakiś sklep, to błagałam, abyśmy tam weszli, lecz nawet mała Ann mi nie pomagała.
- Ejj, jeżeli nie wejdziemy do tego sklepu, to nigdzie więcej z Wami nie idę i nie gadam! - powiedziałam nagle zatrzymując się i pokazując ręką w kierunku jakiegoś sklepu, nie patrząc z czym jest.
- A będziesz pytała się nas, czy dobrze w tym wyglądasz? - zapytał Piszczek, uśmiechając się do Błaszczykowskiego.
- Ehh, no dobra. - odpowiedziałam.
- To możemy iść. - powiedział dumnie Piszczek.
Odwróciłam się w kierunku sklepu i mnie zamurowało. Sklep, który wskazywałam ręką był z bielizną.. Spojrzałam na Piszczka.
- Wiedziałeś! - powiedziałam.
- Ano wiedziałem! Kubulku idź z Ann na ciastka, lub lody, a my pójdziemy wybierać ubrania.. - powiedział dumnie.
- Kubulku to, Kubulku tamto, Kubulku sramto.. - bełkotał Kuba.
- Coś mówiłeś? - zapytał Łukasz.
- Nie nic. - odpowiedział i wziął za rękę Ann.
Po chwili już ich nie było widać, gdyż zniknęli za budką z lodami.
- To co idziemy? - zapytał Łukasz.
- Do tego sklepu? Niee, ale do tego obok tak.. - odpowiedziałam.
- Hmm, buty z korkami i conversami? Może być.
- No to idziemy!
Weszliśmy do środka i zaczęliśmy oglądać buty.
- Ooo, patrz jakie te ładne. - powiedział Łukasz.
- To sobie kup. - odpowiedziałam.
- No, ale mi są niepotrzebne, a poza tym do Ciebie pasują.
- Hhaha, chcesz, żeby było mnie widać tak jak Lewego podczas meczu?
- Hhaha, noo. Fajnie to wygląda. Różnisz się przynajmniej czymś od innych i jesteś wyjątkowa.
- Tak, tak.
- To co kupujesz?
- Pod warunkiem, że Ty kupisz te i zagrasz w nich przynajmniej pięć meczy.
- Co Ty, tylko pięć? Zagram w nich nawet dziesięć. - powiedział i wziął je do ręki, po czym podszedł do kasy.
Ja nie patrząc na niego, skierowałam się do półek z conversami. Wybrałam dwie pary. Wzięłam je do ręki i skierowałam się do kasy.
- Długo każesz na siebie czekać. - powiedział Łukasz.
- I tak szybko wybrałam te buty. - odpowiedziałam.
- Kochanie, nie zapomnij, że musimy iść też do sklepu z bielizną kupić Ci jakąś seksowną.. - powiedział i dał mi buziaka w policzek.
Spojrzałam na niego krzywo, a on tylko mrugnął do mnie okiem. Spojrzałam wtedy na kasjerkę i już rozumiałam.. Biedny Łukasz.. Kobieta wyglądała jakby chciała uprawiać z nim sex w tej chwili! Tu i teraz, nawet przy świadkach.. Łukasz chyba zobaczył te minę i dlatego, zaczął gadać o mojej bieliźnie..
- Ohh, tak.. Prawie zapomniałam.. Mmmrr, ale będzie się działo dzisiejszej nocy, tylko będzie trzeba sąsiadów nie obudzić. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
Kasjerka prawie, że wybuchła. Zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu, gdy tylko zniknęliśmy z pola jej widzenia wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem.
- Hhaha, nie obudzić sąsiadów? Hhahaha, zawsze umiesz coś wymyślić! - powiedział i zaczął się jeszcze bardziej śmiać.
- Noo, ja mądra. - odpowiedziałam i chciałam mu dać buziaka w policzek, ale on wtedy odwrócił twarz i pocałowałam go w usta. Łukasz poczuł to i zaczął mnie delikatnie całować, czekając na zgodę. Odwzajemniłam pocałunek. Zaczął mnie całować coraz namiętniej.
- Jesteście w miejscu publicznym. - powiedział jakiś przechodni.
Oderwaliśmy się od siebie i popatrzyliśmy się na przechodniego, po czym zaczęliśmy się śmiać.
Łukasz złapał mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę budki z lodami. Nagle zatrzymał się i popatrzył na mnie.
- Czy to oznacza, że.. Że.. Że.. - zaczął dukać.
- Że co? - zapytałam.
- Że jesteśmy razem? - dokończył.
- A chciałbyś? - zapytałam uśmiechając się.
- A nie? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No nie wiem..
- To co jesteśmy razem?
- No skoro tak nalegasz, no to możemy być razem.. - odpowiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
Podeszliśmy do Kuby i Ann i usiedliśmy obok nich. Zamówiliśmy lody, a potem skierowaliśmy się w stronę domu.
Ojej! Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie widziałam tych wszystkich komentarzy! Nawet nie wiecie jak mi się mordka cieszyła, kiedy zobaczyłam, że znalazło się te 10 osób, które nadal chcą czytać to opowiadanie! KOCHAM WAS MISIACZKI! ♥♥♥
piątek, 28 czerwca 2013
czwartek, 6 czerwca 2013
ODWIESZAM?!
Heeeeejka! Co tam u Was? Zagląda jeszcze ktoś czasem na tego bloga? Jeżeli tak, to mam dla Was niespodziankę! Od 2 kwietnia, minęło sporo czasu i ostatnio mam nową wenę twórczą i nawet pomysły na dalszy ciąg tego opowiadania! Dlatego, jeżeli chcielibyście poczytać dalsze rozdziały na tym blogu to komentujcie! :)
10 KOMENTARZY = DALSZY CIĄG BLOGU! :D :D :D
10 KOMENTARZY = DALSZY CIĄG BLOGU! :D :D :D
wtorek, 2 kwietnia 2013
ZAWIESZAM!
Cześć, chciałabym napisać, że zawieszam bloga. Nie mam pomysłu jak losy bohaterek mają się potoczyć. Nie mam jakoś weny na tego bloga. Zostanie zawieszony do chwili powrotu mojej weny. No, ale jeżeli ktoś się tym zmartwił (choć wątpię) to nie zostawiam Was bez mojego opowiadania. Dzisiaj właśnie założyłam nowego bloga. Pomysł na niego miałam od jakiegoś miesiąca, lecz nie mogłam zabrać się za pisanie. Dzisiaj stworzyłam już stronę i są bohaterowie.. Jestem również w trakcie pisania PROLOGU, więc będzie on na bieżąco, bo teraz mam całkiem inny plan niż do tego bloga! :)
LINK DO NOWEGO BLOGA : http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com/
A, więc zapraszam! :)
No i do zobaczenia kiedyś tam na tym blogu :*
LINK DO NOWEGO BLOGA : http://smierc-to-poczatek-czegos-niezwyklego.blogspot.com/
A, więc zapraszam! :)
No i do zobaczenia kiedyś tam na tym blogu :*
sobota, 2 marca 2013
ROZDZIAŁ XII
*Diana*
Rosali wróciła późno. Nie chciałam, żeby uważała, że jestem jak jej mama, dlatego nie poszłam do niej. Czuję, że tam coś się stało, nie wiem czy dobrego czy złego, ale coś na pewno! Wyszłam z pokoju i skierowałam się schodami w dół do kuchni. Zrobiłam dla siebie kawę, a dla Ann śniadanie, bo pewnie za jakąś chwilę się obudzi. Jednak po chwili w drzwiach nie widziałam małej tylko Rosali.
- Hejka Dianka. - powiedziała od progu uśmiechając się szeroko.
- No hej, czy coś od wczoraj się zmieniło, czy mi się tylko wydaje? - zapytałam.
- Wydaje Ci się. Znaczy, jeżeli lekką przemianę w głowie zalicza się do ,,wielkich" zmian no to coś się zmieniło.
- A co sobie zmieniłaś w tej ,,mądrej" główce?
- Ej! Jestem mądra i mi nie zaprzeczaj!
- No jasne, ze jesteś! To co sobie poukładałaś?
- Łukasz wczoraj powiedział, że muszę posłuchać swoich rad..
- Hahahahahah, głupku. Dawałaś mu rady, a sama masz taki problem?
- Skąd wiedziałaś?!
- Zgadywałam, a jaki jest ten problem?
- Śmierć kogoś bliskiego.. - powiedziała ściszając głos.
- Marcin..?
- Taa, u mnie Marcin, u niego Ewa..
- Ewa umarła?!
- Tak, miała jakiś wypadek, a co?
- No bo wszystkie media, teraz coś gadają, ze się rozstali, dlatego, że podobno Piszczek znalazł sobie nową dziewczynę..
- Ewa miała wypadek samochodowy, jeżeli się nie mylę..
- Noo i tak to jest wierzyć mediom. Z jakiejś katastrofy zrobią zdradę..
- Nom.
- No, ale co sobie poukładałaś?
- Żeby nie myśleć już o Marcinie, bo to przeszłość.. Trzeba żyć chwilą! - powiedziała uśmiechając się i szybko poleciała na górę.
Hmm, może trochę prawdy gada.
- Diana.. Zlobilas mi sniadanie? - zapytała mała wchodząc do środka pomieszczenia.
- No witaj Ann, zrobiłam!
- A wies, ze mama mi dopielo lobila, gdy poplosilam?
- Ooo, ale nie dobra mama!
- Noo, Diana, a moze zostanies u nas na zawse?
- Hhaha, Ann, ja mam swój dom.
- A wujek Lobelt?
- Co wujek Robert?
- Psyjdzie do nas?
- A nie wiem, a co?
- No bo lubię wujka Lobiego i Ciebie tes Diana lubie. - powiedziała uśmiechając się.
- Aaa, no dobra! Siadaj i jedz, a ja pójdę się ubrać, dobra?
- Dobla.
Poszłam na górę i zaczęłam grzebać w szafie. Spojrzałam za okno, było gorąco. W końcu coś znalazłam. Ubrałam się i zeszłam na dół. Siedziała tam znowu Rosali razem z Ann i o czymś rozmawiały. Gdy zobaczyłam, że idę zaczęły się uśmiechać.
- Diana, zabieram dzisiaj Ann na zakupy. - powiedziała Rosali
- Było mówić wcześniej, bym się ubrała w coś bardziej wyjściowego.
- Emm, Diana JA zabieram, a Ty siedzisz w domu..
- Ej no! Jak to?
- Dzwonił Piszczek i powiedział, że Lewy ma wpaść z Kubą i z nim no to się ja z Piszczkiem, Kubą i Ann zmyjemy, a Ty z nim zostaniesz..
- Głupia jesteś! Za ile mają być? - zapytałam, lecz nie zdążyła mi odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na nią wzrokiem zabójcy, a ona tylko się uśmiechnęła i poszła otworzyć.
- Hej Diana! - krzyknął Kuba.
- No hej.
- Siema Diana! - powiedział Piszczek podchodząc już bliżej.
- Hej, hej. Hej Robert. - powiedziała wyprzedzając go.
- Ej no, chcieliśmy tak w kolejności mówić! - krzyknął Kuba.
- Domyśliłam się, dlatego powiedziałam szybciej. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Siedzieliśmy i graliśmy w fifę, w pewnym momencie Rosali powiedziała, że ona idzie z Ann na zakupy i się zaczęła pytać kto idzie z nią. Kuba i Łukasz od razu wstali i wyszli, a ja z Lewym zostałam.
- To co robimy? - zapytał Lewy.
- Co powiesz na obejrzenie jakiegoś filmu?
- Co proponujesz?
- Ty wybierasz. Nie wiem jakie filmy ma Sebastian, dlatego idź i poszukaj jakiegoś.
Robert podszedł do szafki i zaczął czegoś szukać, a ja poszłam przygotować napoje. Gdy wróciłam, w pomieszczeniu było już ciemno, tylko światło od telewizora oświetlało pokój.
- Co wybrałeś?
- Nieodebrane połączenie.
- Ooł, nie lubię horrorów.
- Oj nie bój się.
Zaraz po zaczęciu się filmu byłam przestraszona. Zaczęłam przytulać się do Roberta. W pewnym momencie on nachylił się i zaczął mnie całować. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz.
- Jedziemy do mnie? - zapytał odrywając się ode mnie.
- Daleko jest?
- Niee.
- No to jedziemy.
Wyłączyliśmy telewizor i zamknęliśmy dom. Weszliśmy do samochodu, a ja napisała do Rosali, ze nie będzie mnie na noc w domu. Po chwili weszliśmy do jego domu. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Była to jego sypialnia. Nasze ciuchy ,,latały" po całym pokoju. Gdy byliśmy już tylko w bieliźnie zaczął mnie całować od szyi w dół. Za każdym razem, gdy ustami dotykał mojego ciała przechodziły po mnie miłe dreszcze. W końcu jednym ruchem ręki zdjął ze mnie bieliznę, a ja nie zostałam mu dłużna. Po chwili czułam już całego Roberta w sobie.
Rosali wróciła późno. Nie chciałam, żeby uważała, że jestem jak jej mama, dlatego nie poszłam do niej. Czuję, że tam coś się stało, nie wiem czy dobrego czy złego, ale coś na pewno! Wyszłam z pokoju i skierowałam się schodami w dół do kuchni. Zrobiłam dla siebie kawę, a dla Ann śniadanie, bo pewnie za jakąś chwilę się obudzi. Jednak po chwili w drzwiach nie widziałam małej tylko Rosali.
- Hejka Dianka. - powiedziała od progu uśmiechając się szeroko.
- No hej, czy coś od wczoraj się zmieniło, czy mi się tylko wydaje? - zapytałam.
- Wydaje Ci się. Znaczy, jeżeli lekką przemianę w głowie zalicza się do ,,wielkich" zmian no to coś się zmieniło.
- A co sobie zmieniłaś w tej ,,mądrej" główce?
- Ej! Jestem mądra i mi nie zaprzeczaj!
- No jasne, ze jesteś! To co sobie poukładałaś?
- Łukasz wczoraj powiedział, że muszę posłuchać swoich rad..
- Hahahahahah, głupku. Dawałaś mu rady, a sama masz taki problem?
- Skąd wiedziałaś?!
- Zgadywałam, a jaki jest ten problem?
- Śmierć kogoś bliskiego.. - powiedziała ściszając głos.
- Marcin..?
- Taa, u mnie Marcin, u niego Ewa..
- Ewa umarła?!
- Tak, miała jakiś wypadek, a co?
- No bo wszystkie media, teraz coś gadają, ze się rozstali, dlatego, że podobno Piszczek znalazł sobie nową dziewczynę..
- Ewa miała wypadek samochodowy, jeżeli się nie mylę..
- Noo i tak to jest wierzyć mediom. Z jakiejś katastrofy zrobią zdradę..
- Nom.
- No, ale co sobie poukładałaś?
- Żeby nie myśleć już o Marcinie, bo to przeszłość.. Trzeba żyć chwilą! - powiedziała uśmiechając się i szybko poleciała na górę.
Hmm, może trochę prawdy gada.
- Diana.. Zlobilas mi sniadanie? - zapytała mała wchodząc do środka pomieszczenia.
- No witaj Ann, zrobiłam!
- A wies, ze mama mi dopielo lobila, gdy poplosilam?
- Ooo, ale nie dobra mama!
- Noo, Diana, a moze zostanies u nas na zawse?
- Hhaha, Ann, ja mam swój dom.
- A wujek Lobelt?
- Co wujek Robert?
- Psyjdzie do nas?
- A nie wiem, a co?
- No bo lubię wujka Lobiego i Ciebie tes Diana lubie. - powiedziała uśmiechając się.
- Aaa, no dobra! Siadaj i jedz, a ja pójdę się ubrać, dobra?
- Dobla.
Poszłam na górę i zaczęłam grzebać w szafie. Spojrzałam za okno, było gorąco. W końcu coś znalazłam. Ubrałam się i zeszłam na dół. Siedziała tam znowu Rosali razem z Ann i o czymś rozmawiały. Gdy zobaczyłam, że idę zaczęły się uśmiechać.
- Diana, zabieram dzisiaj Ann na zakupy. - powiedziała Rosali
- Było mówić wcześniej, bym się ubrała w coś bardziej wyjściowego.
- Emm, Diana JA zabieram, a Ty siedzisz w domu..
- Ej no! Jak to?
- Dzwonił Piszczek i powiedział, że Lewy ma wpaść z Kubą i z nim no to się ja z Piszczkiem, Kubą i Ann zmyjemy, a Ty z nim zostaniesz..
- Głupia jesteś! Za ile mają być? - zapytałam, lecz nie zdążyła mi odpowiedzieć bo zadzwonił dzwonek. Spojrzałam na nią wzrokiem zabójcy, a ona tylko się uśmiechnęła i poszła otworzyć.
- Hej Diana! - krzyknął Kuba.
- No hej.
- Siema Diana! - powiedział Piszczek podchodząc już bliżej.
- Hej, hej. Hej Robert. - powiedziała wyprzedzając go.
- Ej no, chcieliśmy tak w kolejności mówić! - krzyknął Kuba.
- Domyśliłam się, dlatego powiedziałam szybciej. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Siedzieliśmy i graliśmy w fifę, w pewnym momencie Rosali powiedziała, że ona idzie z Ann na zakupy i się zaczęła pytać kto idzie z nią. Kuba i Łukasz od razu wstali i wyszli, a ja z Lewym zostałam.
- To co robimy? - zapytał Lewy.
- Co powiesz na obejrzenie jakiegoś filmu?
- Co proponujesz?
- Ty wybierasz. Nie wiem jakie filmy ma Sebastian, dlatego idź i poszukaj jakiegoś.
Robert podszedł do szafki i zaczął czegoś szukać, a ja poszłam przygotować napoje. Gdy wróciłam, w pomieszczeniu było już ciemno, tylko światło od telewizora oświetlało pokój.
- Co wybrałeś?
- Nieodebrane połączenie.
- Ooł, nie lubię horrorów.
- Oj nie bój się.
Zaraz po zaczęciu się filmu byłam przestraszona. Zaczęłam przytulać się do Roberta. W pewnym momencie on nachylił się i zaczął mnie całować. Po moim ciele przeszedł miły dreszcz.
- Jedziemy do mnie? - zapytał odrywając się ode mnie.
- Daleko jest?
- Niee.
- No to jedziemy.
Wyłączyliśmy telewizor i zamknęliśmy dom. Weszliśmy do samochodu, a ja napisała do Rosali, ze nie będzie mnie na noc w domu. Po chwili weszliśmy do jego domu. Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Była to jego sypialnia. Nasze ciuchy ,,latały" po całym pokoju. Gdy byliśmy już tylko w bieliźnie zaczął mnie całować od szyi w dół. Za każdym razem, gdy ustami dotykał mojego ciała przechodziły po mnie miłe dreszcze. W końcu jednym ruchem ręki zdjął ze mnie bieliznę, a ja nie zostałam mu dłużna. Po chwili czułam już całego Roberta w sobie.
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIE DODAWAŁAM ŻADNEGO ROZDZIAŁU, ALE MIAŁAM BRAK WENY! TERAZ COŚ CZUJĘ, ŻE TA WENA POWRACA! :) A TY, JEŻELI CHCIAŁBYŚ/CHCIAŁABYŚ BYĆ INFORMOWANA/Y O NOWYCH ROZDZIAŁACH TO ZOSTAW JAKIŚ KONTAKT DO SIEBIE! :) :)
sobota, 26 stycznia 2013
ROZDZIAŁ XI
*Rosali*
Obudził mnie dźwięk telefonu. Był to sms od numeru nieznanego ,,Pomogłabyś mi dzisiaj z tymi wszystkimi rzeczami? Piszczek" Chwilę się zastanowiłam, czy jestem gotowa, aby znowu na niego patrzeć i przypomnieć sobie Marcina.. Ale po krótkim namyśle odpisałam ,,Okej, gdzie mam przyjść? Rosali". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź ,,O 14:00 będę pod ,,Twoim" domem :)" Zorientowałam się, że została mi godzina. Szybko zerwałam się z łóżka. Ubrałam się i poszłam na dół. Diana już tam siedziała.
- I jak się czujesz mała? - zapytała.
- Dobrze, za godzinę już mnie nie będzie.
- Gdzie lecisz?
- Piszczek..
- Rosali..
- Dam radę. A jak nie to wyjdę..
- Na pewno?
- Tak.
W ciszy zjadłam śniadanie. Potem poszłam po telefon i zeszłam na dół siadając przed telewizor. Leciał właśnie mecz Realu z Barceloną. Gdybym miała czas to bym obejrzała, no ale brakuje mi czasu. Po chwili usłyszałam hamowanie samochodu i wark gasnącego silnika. Wyłączyłam telewizor i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć. - powiedział Łukasz.
- No hej.
- Jedziemy?
- Tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Czemu wczoraj wyszłaś bez pożegnania?
- Jakoś tak wyszło. - wtedy znowu na niego popatrzyłam i wspomnienie powtórnie wróciły. Odwróciłam się twarzą do szyby, a resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Łukasz wyszedł i otworzył mi drzwi. Próbowałam na niego nie patrzeć. Weszliśmy do środka. Dom na zewnątrz był duży, ale w środku wydawał się całkiem inny.
- Od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Sypialnia?
- Okej.
Weszliśmy schodami na górę. Łukasz w końcu otworzył mi drzwi do któregoś z pomieszczeni. Weszliśmy do środka. Było tam gigantyczne łóżko oraz szafy i drzwi prowadzące pewnie do łazienki. Na wszystkich półkach i szafach były zdjęcia Łukasza z jakąś dziewczyną lub kolegami z drużyny.
- Ładna. - powiedziałam patrząc na jedno ze zdjęć Łukasza i Ewy, bo tak podobno miała na imię ta dziewczyna.
- Noo.
Zaczęliśmy pakować wszystkie zdjęcia i rzeczy Ewy do pudełka. Potem przechodziliśmy do kolejnych pokoi. Na koniec Łukasz zostawił salon. Gdy on jeszcze coś robił w jednym z pokoi ja zeszłam na dół zobaczyć jaki jest wynik meczu Realu z Barceloną. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać. Był remis, więc nie najgorzej.
- Kibic Realu czy Barcelony? - zapytał Łukasz widząc, że oglądam mecz.
- Borussii Dortmund - odpowiedziałam patrząc nadal na ekran.
Łukasz usiadł obok mnie.
- Dlaczego na mnie dzisiaj nie patrzyłaś? Nie lubisz być w moim towarzystwie? Jeżeli nie chcesz tu być to mogę Cię odwieść.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Ehh. nie ważne.
- Rosali..
- Teraz salon?
- Rosali.. spójrz na mnie.
Wtedy na niego popatrzyłam. Patrzył tak podobnym wzrokiem jak Marcin kiedyś jak coś zrobiłam nie tak jak powinnam. Rozpłakałam się. On mnie przytulił. Kiedy się już uspokoiłam on zaczął rozmowę.
- Czemu płaczesz?
- No bo.. przypominasz mi kogoś..
- Kogo?
- Mojego brata..
- Tego.. tego co opowiadałaś, że umarł?
- Tak.. Tego..
- Rosali.. Pamiętasz jak wtedy na kładce mówiłaś, że trzeba zapomnieć o przeszłości, a żyć chwilą?
- Mhm.
- Właśnie! Spróbuj zapomnieć o bracie. Spróbuj na mnie patrzeć i nie uważać że jestem Twoim zmarłym bratem, lecz Łukaszem Piszczkiem! Prooszę! - powiedział uśmiechając się.
- Emm.
- Spróbuj.
- No dobra.
Potem rozmawialiśmy jeszcze dłuższy czas, a około 23 odwiózł mnie do domu.
UWAGA!
Obudził mnie dźwięk telefonu. Był to sms od numeru nieznanego ,,Pomogłabyś mi dzisiaj z tymi wszystkimi rzeczami? Piszczek" Chwilę się zastanowiłam, czy jestem gotowa, aby znowu na niego patrzeć i przypomnieć sobie Marcina.. Ale po krótkim namyśle odpisałam ,,Okej, gdzie mam przyjść? Rosali". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź ,,O 14:00 będę pod ,,Twoim" domem :)" Zorientowałam się, że została mi godzina. Szybko zerwałam się z łóżka. Ubrałam się i poszłam na dół. Diana już tam siedziała.
- I jak się czujesz mała? - zapytała.
- Dobrze, za godzinę już mnie nie będzie.
- Gdzie lecisz?
- Piszczek..
- Rosali..
- Dam radę. A jak nie to wyjdę..
- Na pewno?
- Tak.
W ciszy zjadłam śniadanie. Potem poszłam po telefon i zeszłam na dół siadając przed telewizor. Leciał właśnie mecz Realu z Barceloną. Gdybym miała czas to bym obejrzała, no ale brakuje mi czasu. Po chwili usłyszałam hamowanie samochodu i wark gasnącego silnika. Wyłączyłam telewizor i wyszłam na zewnątrz.
- Cześć. - powiedział Łukasz.
- No hej.
- Jedziemy?
- Tak.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy.
- Czemu wczoraj wyszłaś bez pożegnania?
- Jakoś tak wyszło. - wtedy znowu na niego popatrzyłam i wspomnienie powtórnie wróciły. Odwróciłam się twarzą do szyby, a resztę drogi spędziliśmy w milczeniu.
Gdy dojechaliśmy na miejsce Łukasz wyszedł i otworzył mi drzwi. Próbowałam na niego nie patrzeć. Weszliśmy do środka. Dom na zewnątrz był duży, ale w środku wydawał się całkiem inny.
- Od czego zaczynamy? - zapytałam.
- Sypialnia?
- Okej.
Weszliśmy schodami na górę. Łukasz w końcu otworzył mi drzwi do któregoś z pomieszczeni. Weszliśmy do środka. Było tam gigantyczne łóżko oraz szafy i drzwi prowadzące pewnie do łazienki. Na wszystkich półkach i szafach były zdjęcia Łukasza z jakąś dziewczyną lub kolegami z drużyny.
- Ładna. - powiedziałam patrząc na jedno ze zdjęć Łukasza i Ewy, bo tak podobno miała na imię ta dziewczyna.
- Noo.
Zaczęliśmy pakować wszystkie zdjęcia i rzeczy Ewy do pudełka. Potem przechodziliśmy do kolejnych pokoi. Na koniec Łukasz zostawił salon. Gdy on jeszcze coś robił w jednym z pokoi ja zeszłam na dół zobaczyć jaki jest wynik meczu Realu z Barceloną. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać. Był remis, więc nie najgorzej.
- Kibic Realu czy Barcelony? - zapytał Łukasz widząc, że oglądam mecz.
- Borussii Dortmund - odpowiedziałam patrząc nadal na ekran.
Łukasz usiadł obok mnie.
- Dlaczego na mnie dzisiaj nie patrzyłaś? Nie lubisz być w moim towarzystwie? Jeżeli nie chcesz tu być to mogę Cię odwieść.
- Nie to nie tak.
- A jak?
- Ehh. nie ważne.
- Rosali..
- Teraz salon?
- Rosali.. spójrz na mnie.
Wtedy na niego popatrzyłam. Patrzył tak podobnym wzrokiem jak Marcin kiedyś jak coś zrobiłam nie tak jak powinnam. Rozpłakałam się. On mnie przytulił. Kiedy się już uspokoiłam on zaczął rozmowę.
- Czemu płaczesz?
- No bo.. przypominasz mi kogoś..
- Kogo?
- Mojego brata..
- Tego.. tego co opowiadałaś, że umarł?
- Tak.. Tego..
- Rosali.. Pamiętasz jak wtedy na kładce mówiłaś, że trzeba zapomnieć o przeszłości, a żyć chwilą?
- Mhm.
- Właśnie! Spróbuj zapomnieć o bracie. Spróbuj na mnie patrzeć i nie uważać że jestem Twoim zmarłym bratem, lecz Łukaszem Piszczkiem! Prooszę! - powiedział uśmiechając się.
- Emm.
- Spróbuj.
- No dobra.
Potem rozmawialiśmy jeszcze dłuższy czas, a około 23 odwiózł mnie do domu.
UWAGA!
OSOBY, KTÓRE CHCIAŁYBY BYĆ INFORMOWANE O NOWYCH ROZDZIAŁACH PROSIŁABYM, ABY POD TYM POSTEM ZOSTAWILI SWÓJ NUMER GG! :)
sobota, 19 stycznia 2013
ROZDZIAŁ X
*Diana*
Rosali mi gdzieś zniknęła. No trudno. Dzieciaczki już poszły spać, Robert ich własnie usypia. Postanowiłam, że mu pomogę. Weszłam do domu i skierowałam się na górę. Drzwi do jednego z pokoi były uchylone. Weszłam do środka. Było tam jedno wielkie łóżko, na którym leżeli dzieci, a Lewy siedział obok na krześle i czytał im książkę. Zapalona była tu tylko lampka. Dzieciaki już spali, ale Robert nadal czytał. ,,Romeo i Julia dla dzieci". Mmm, kiedyś Ann też to czytałam. Piękna historia miłosna, tyle, że na końcu Romeo i Julia się pobierają i maja gromadkę dzieci oraz są szczęśliwi. Jak jej to pierwszy raz czytałam to chciałam też mieć takie życie, ale teraz już wiem, że to nie bajka.. A szkoda, taki Romeo by mi się przydał. Wtedy zorientowałam się, że Robert przestał czytać.
- Długo tu stoisz? - zapytał uśmiechając się.
- Niee, jakieś 5 minut, albo i mniej.
- Chodź na dół.
Przepuścił mnie w drzwiach, a potem je zamknął. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się do ogrodu, gdzie rozkręcała się imprezka.
- Diana, masz wspaniałą przyjaciółkę!- zaczął krzyczeć Mario, gdy tylko podeszliśmy.
- Ooo, miło mi słyszeć, ale co ona takiego zrobiła?
- Piszczu dzisiaj był strasznie przybity, ona z nim zaczęła gadać i Go to trochę podbudowało. Nie jest idealnie tak jaki kiedyś, ale już się uśmiecha i wtrąci co jakiś czas słowo. - zaczął nawijać Mario.
- Ooo, patrz no. Jaka ona zdolna! Psychologiem powinna zostać a nie fizjoterapeutką.
-Jest fizjoterapeutką? - zapytał Kuba, wtrącając się do rozmowy.
- Noo, tak.
- Ooo, mam pomysł! A Ty?
- Co ja?
- Też jesteś fizjoterapeutką?
- No tak.
- Jaki ja jestem mądry! - zaczął cieszyć się Błaszczu i zaczął skakać W końcu się przewalił a zawartość kubka, który trzymał w ręku wylądowała na mojej koszulce.
Wtedy szybko się podniósł gdy to zobaczył i zaczął przepraszać.
- Jeju, Diana nie chciałem! Przepraszam! Głupio wyszło!
- Kuba, ale za co Ty mnie przepraszasz? - zapytałam, a Lewy stał obok patrząc na nas tak dziwnie.
- No, bo wylałem na Ciebie piwo..
- Jeju, Kuba.. Nic się nie stało!
- Na pewno?
- No na pewno, a skąd Ci się wzięło, że mi się coś stało?
- No bo wiesz, Ania.. Była Lewego by zaczęła się zaraz wydzierać i takie tam.. - zaczął mówić mi szeptem.
- Ja to nie Ania. - powiedziałam.
*Rosali*
Siedziałam i patrzyłam na Piszczka. Co jakiś czas się uśmiechał. Był strasznie podobny do mojego brata. tedy rozmawiając z nim na tej kładce, czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem. Tak trochę dziwne, że mam trochę nietypowe imię jak na Polkę. Moja ojciec był Niemcem. Jestem pół Niemką pół Polką. Tata postanowił, że to on wybierze imię dla mnie. No i tak się stało. Teraz właśnie zaczęłam wracać do przeszłości. Widziałam znowu to wydarzenie. Wracałam z bratem z mojego meczu. Tak rok temu grałam w piłkę. Były to zawody wojewódzkie. Przeszliśmy wtedy do krajowych! To był wspaniały wyczyn, jak na naszą drużynę! Mieliśmy wielką szansę! Mój brat cieszył się ze mną jak nikt inny. Bardzo dobrze mnie rozumiał, Dianę również. Ona często mówiła, że Marcin jest wspaniały. Cieszyliśmy się bardzo. Nie było już zbyt dużego ruchu, ale byłam przewrażliwiona na punkcie szybkiej jazdy, a na dodatek czułam się jakoś tak inaczej. Nie byłam nawet tak szczęśliwa, jak dowiedziałam się, że przeszłyśmy do wojewódzkich. Kazałam Marcinowi zwolnic. Posłuchał mnie. W pewnym momencie na światłach pojawiło się czerwone. Marcin się zatrzymał. Ale samochód za nami - ciężarówka - nie. Jechała, a była bardzo rozpędzona. Walnęła w nas. Wtedy samochód pojechał do przodu, a od strony Marcina zobaczyłam jak jedzie samochód, który znowu w nas walnął. Odlecieliśmy dość spory kawałek. Straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Byłam w śpiączce przez 2 miesiące. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam tam rodziców oraz znajomych. Pytali czy dobrze się czuję i takie tam. Nie mogłam za bardzo mówić, ale wydusiłam z siebie tylko kilka słów ,,Co z Marcinem?". Wszyscy poopuszczali głowy. Spojrzałam na Dianę. Powiedziała mi, że Marcin umarł. Próbowali go ratować, lecz im to nie wyszło.. Po tych słowach zaczęłam strasznie płakać. Nikt nie był w stanie mnie uspokoić. Od tamtej pory nie grałam w piłkę. Do ostatniego czasu, kiedy to pojawiliśmy się na treningu Borussii. Wszystko mi przypominało moje gole, które strzeliłam i statuetki, które leżą gdzieś na strychu w kartonach. To własnie wtedy doszłam do wniosku, że to było to co kochałam, że Marcin na pewno chciałby abym to dalej robiła, bo mówił mi wiele razy, że będę wspaniałą piłkarką. Popatrzyłam znowu na Piszczka. Uśmiechał się. Tak jak mój brat kiedyś. Łza spłynęła mi po policzku. Usiadła obok mnie Diana.
- Rosali, jestem z Ciebie dumna! - powiedziała. Wtedy odwróciłam się do niej twarzą i próbowałam uśmiechnąć, ale mi to nie wyszło. Diana zobaczyła te łzę.
- Przepraszam. - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zsunęłam na dół. Zaczęłam płakać. Tęskniłam za Marcinem jak za nikim innym. Potrzebowałam jego bliskości i jeszcze Piszczek, który mi Go tak bardzo przypomina! Usłyszałam ciche pukanie.
- Rosali to ja Diana. Otwórz!
Wstała i otworzyłam jej drzwi. Zaczęła mnie przytulać.
- Co się stało? - zapytała.
- Marcin..
- Rosali! Jego tu nie ma! Już rok! Zobacz ostatnio nawet grałaś w piłkę. jak wtedy miałaś strzelić tego hat tricka, strasznie się bałam, że się rozkleisz, ale nie! Dałaś radę! A teraz co? Na urodzinach Ann, zaczęłaś Go wspominać?! Nie! Tak nie może być!
- Diana.. Piszczek.. On..On.. On mi strasznie przypomina Marcina. Jego uśmiech, a wtedy gdy z nim gadałam na kładce czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem!
- Rosali..Nie płacz proszę. - posłuchałam jej. Przetarłam oczy. - Wiem, ze potrzebujesz Marcina, ale jego tu nie ma. Wiesz przecież, że ja też Go kochałam jak brata. Był wspaniały, ale minął już ponad rok.. Nie ma Go wśród nas.. Chodź, uśmiechnij się. Pójdziemy tam z powrotem, będzie tak jak by tego nie było. Kilka osób zobaczyło jak idziesz tutaj. Chodź! Powiesz im, że wszystko jest okej.
- Nie!
- Rosali..
- Nie chce tam iść..
- Czemu?
- Piszczek..
- Boisz się, że znowu Ci przypomni tak bardzo Marcina, jak przed chwilą?
- Tak.
- Dobra. Chodź. Podejdziemy do Lewego i poprosimy, aby nas odwiózł.
- Okej. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Lewy gadał z Piszczkiem. Spojrzałam na Dianę.
- Dobra, ja Go tu poproszę.
*Diana*
- Hej chłopaki, mogę Ci Robert porwać na chwilę? - zapytałam uśmiechając się.
- Hhaha, idź, idź! - powiedział Piszczek.
Podeszliśmy do Rosali.
- Co jest? - zapytał uśmiechając się.
- Zawieziesz nas do domu? - zapytała Rosali..
- Teraz? Już?
- Mm.
- Diana..
- Jutro Ci wszystko opowiem. - powiedziałam.
- No dobra. Czekajcie pójdę po Ann. Wejdźcie do samochodu. - powiedział dając nam kluczyki.
Po paru chwilach do samochodu przyszedł Lewy niosąc mała Ann na ręka. Mała spała. Słodko.
Gdy dojechaliśmy do domu, Lewy zaniósł ją do pokoju, a Rosali poszła do siebie.
- No dobra to wracam, bo na długo im zniknąłem nic nie mówiąc. - powiedział.
- Okej. Baw się dobrze.
- Diana..
- Tak?
- Spotkamy się jutro?
- Jak nas odwiedzisz to tak. - powiedziałam.
- Okej, to do jutra. - powiedział dając mi buziaka w policzek.
Rosali mi gdzieś zniknęła. No trudno. Dzieciaczki już poszły spać, Robert ich własnie usypia. Postanowiłam, że mu pomogę. Weszłam do domu i skierowałam się na górę. Drzwi do jednego z pokoi były uchylone. Weszłam do środka. Było tam jedno wielkie łóżko, na którym leżeli dzieci, a Lewy siedział obok na krześle i czytał im książkę. Zapalona była tu tylko lampka. Dzieciaki już spali, ale Robert nadal czytał. ,,Romeo i Julia dla dzieci". Mmm, kiedyś Ann też to czytałam. Piękna historia miłosna, tyle, że na końcu Romeo i Julia się pobierają i maja gromadkę dzieci oraz są szczęśliwi. Jak jej to pierwszy raz czytałam to chciałam też mieć takie życie, ale teraz już wiem, że to nie bajka.. A szkoda, taki Romeo by mi się przydał. Wtedy zorientowałam się, że Robert przestał czytać.
- Długo tu stoisz? - zapytał uśmiechając się.
- Niee, jakieś 5 minut, albo i mniej.
- Chodź na dół.
Przepuścił mnie w drzwiach, a potem je zamknął. Zeszliśmy na dół i skierowaliśmy się do ogrodu, gdzie rozkręcała się imprezka.
- Diana, masz wspaniałą przyjaciółkę!- zaczął krzyczeć Mario, gdy tylko podeszliśmy.
- Ooo, miło mi słyszeć, ale co ona takiego zrobiła?
- Piszczu dzisiaj był strasznie przybity, ona z nim zaczęła gadać i Go to trochę podbudowało. Nie jest idealnie tak jaki kiedyś, ale już się uśmiecha i wtrąci co jakiś czas słowo. - zaczął nawijać Mario.
- Ooo, patrz no. Jaka ona zdolna! Psychologiem powinna zostać a nie fizjoterapeutką.
-Jest fizjoterapeutką? - zapytał Kuba, wtrącając się do rozmowy.
- Noo, tak.
- Ooo, mam pomysł! A Ty?
- Co ja?
- Też jesteś fizjoterapeutką?
- No tak.
- Jaki ja jestem mądry! - zaczął cieszyć się Błaszczu i zaczął skakać W końcu się przewalił a zawartość kubka, który trzymał w ręku wylądowała na mojej koszulce.
Wtedy szybko się podniósł gdy to zobaczył i zaczął przepraszać.
- Jeju, Diana nie chciałem! Przepraszam! Głupio wyszło!
- Kuba, ale za co Ty mnie przepraszasz? - zapytałam, a Lewy stał obok patrząc na nas tak dziwnie.
- No, bo wylałem na Ciebie piwo..
- Jeju, Kuba.. Nic się nie stało!
- Na pewno?
- No na pewno, a skąd Ci się wzięło, że mi się coś stało?
- No bo wiesz, Ania.. Była Lewego by zaczęła się zaraz wydzierać i takie tam.. - zaczął mówić mi szeptem.
- Ja to nie Ania. - powiedziałam.
*Rosali*
Siedziałam i patrzyłam na Piszczka. Co jakiś czas się uśmiechał. Był strasznie podobny do mojego brata. tedy rozmawiając z nim na tej kładce, czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem. Tak trochę dziwne, że mam trochę nietypowe imię jak na Polkę. Moja ojciec był Niemcem. Jestem pół Niemką pół Polką. Tata postanowił, że to on wybierze imię dla mnie. No i tak się stało. Teraz właśnie zaczęłam wracać do przeszłości. Widziałam znowu to wydarzenie. Wracałam z bratem z mojego meczu. Tak rok temu grałam w piłkę. Były to zawody wojewódzkie. Przeszliśmy wtedy do krajowych! To był wspaniały wyczyn, jak na naszą drużynę! Mieliśmy wielką szansę! Mój brat cieszył się ze mną jak nikt inny. Bardzo dobrze mnie rozumiał, Dianę również. Ona często mówiła, że Marcin jest wspaniały. Cieszyliśmy się bardzo. Nie było już zbyt dużego ruchu, ale byłam przewrażliwiona na punkcie szybkiej jazdy, a na dodatek czułam się jakoś tak inaczej. Nie byłam nawet tak szczęśliwa, jak dowiedziałam się, że przeszłyśmy do wojewódzkich. Kazałam Marcinowi zwolnic. Posłuchał mnie. W pewnym momencie na światłach pojawiło się czerwone. Marcin się zatrzymał. Ale samochód za nami - ciężarówka - nie. Jechała, a była bardzo rozpędzona. Walnęła w nas. Wtedy samochód pojechał do przodu, a od strony Marcina zobaczyłam jak jedzie samochód, który znowu w nas walnął. Odlecieliśmy dość spory kawałek. Straciłam przytomność. Obudziłam się w szpitalu. Byłam w śpiączce przez 2 miesiące. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam tam rodziców oraz znajomych. Pytali czy dobrze się czuję i takie tam. Nie mogłam za bardzo mówić, ale wydusiłam z siebie tylko kilka słów ,,Co z Marcinem?". Wszyscy poopuszczali głowy. Spojrzałam na Dianę. Powiedziała mi, że Marcin umarł. Próbowali go ratować, lecz im to nie wyszło.. Po tych słowach zaczęłam strasznie płakać. Nikt nie był w stanie mnie uspokoić. Od tamtej pory nie grałam w piłkę. Do ostatniego czasu, kiedy to pojawiliśmy się na treningu Borussii. Wszystko mi przypominało moje gole, które strzeliłam i statuetki, które leżą gdzieś na strychu w kartonach. To własnie wtedy doszłam do wniosku, że to było to co kochałam, że Marcin na pewno chciałby abym to dalej robiła, bo mówił mi wiele razy, że będę wspaniałą piłkarką. Popatrzyłam znowu na Piszczka. Uśmiechał się. Tak jak mój brat kiedyś. Łza spłynęła mi po policzku. Usiadła obok mnie Diana.
- Rosali, jestem z Ciebie dumna! - powiedziała. Wtedy odwróciłam się do niej twarzą i próbowałam uśmiechnąć, ale mi to nie wyszło. Diana zobaczyła te łzę.
- Przepraszam. - powiedziałam i poszłam do łazienki.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i zsunęłam na dół. Zaczęłam płakać. Tęskniłam za Marcinem jak za nikim innym. Potrzebowałam jego bliskości i jeszcze Piszczek, który mi Go tak bardzo przypomina! Usłyszałam ciche pukanie.
- Rosali to ja Diana. Otwórz!
Wstała i otworzyłam jej drzwi. Zaczęła mnie przytulać.
- Co się stało? - zapytała.
- Marcin..
- Rosali! Jego tu nie ma! Już rok! Zobacz ostatnio nawet grałaś w piłkę. jak wtedy miałaś strzelić tego hat tricka, strasznie się bałam, że się rozkleisz, ale nie! Dałaś radę! A teraz co? Na urodzinach Ann, zaczęłaś Go wspominać?! Nie! Tak nie może być!
- Diana.. Piszczek.. On..On.. On mi strasznie przypomina Marcina. Jego uśmiech, a wtedy gdy z nim gadałam na kładce czułam się jak kiedyś podczas rozmowy z Marcinem!
- Rosali..Nie płacz proszę. - posłuchałam jej. Przetarłam oczy. - Wiem, ze potrzebujesz Marcina, ale jego tu nie ma. Wiesz przecież, że ja też Go kochałam jak brata. Był wspaniały, ale minął już ponad rok.. Nie ma Go wśród nas.. Chodź, uśmiechnij się. Pójdziemy tam z powrotem, będzie tak jak by tego nie było. Kilka osób zobaczyło jak idziesz tutaj. Chodź! Powiesz im, że wszystko jest okej.
- Nie!
- Rosali..
- Nie chce tam iść..
- Czemu?
- Piszczek..
- Boisz się, że znowu Ci przypomni tak bardzo Marcina, jak przed chwilą?
- Tak.
- Dobra. Chodź. Podejdziemy do Lewego i poprosimy, aby nas odwiózł.
- Okej. - powiedziałam uśmiechając się lekko.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Lewy gadał z Piszczkiem. Spojrzałam na Dianę.
- Dobra, ja Go tu poproszę.
*Diana*
- Hej chłopaki, mogę Ci Robert porwać na chwilę? - zapytałam uśmiechając się.
- Hhaha, idź, idź! - powiedział Piszczek.
Podeszliśmy do Rosali.
- Co jest? - zapytał uśmiechając się.
- Zawieziesz nas do domu? - zapytała Rosali..
- Teraz? Już?
- Mm.
- Diana..
- Jutro Ci wszystko opowiem. - powiedziałam.
- No dobra. Czekajcie pójdę po Ann. Wejdźcie do samochodu. - powiedział dając nam kluczyki.
Po paru chwilach do samochodu przyszedł Lewy niosąc mała Ann na ręka. Mała spała. Słodko.
Gdy dojechaliśmy do domu, Lewy zaniósł ją do pokoju, a Rosali poszła do siebie.
- No dobra to wracam, bo na długo im zniknąłem nic nie mówiąc. - powiedział.
- Okej. Baw się dobrze.
- Diana..
- Tak?
- Spotkamy się jutro?
- Jak nas odwiedzisz to tak. - powiedziałam.
- Okej, to do jutra. - powiedział dając mi buziaka w policzek.
wtorek, 8 stycznia 2013
ROZDZIAŁ IX
*Rosali*
Za ,,namową" Kuby postanowiłam, że podejdę do Łukasza.
- Łukasz.. - powiedziałam. Szybkim ruchem szyi obrócił się w moją stronę.
- Tak?
- Czemu tu siedzisz?
- Jakoś tak..
- Coś się dzieję?
- Nie no nic.
- Łukasz..
- Tak?
- Co jest?
- Chcesz ze mną posiedzieć?
- Nie wiem.
- Siadaj. - powiedział. Usiadłam obok niego.
Siedzieliśmy na kładce przez dłuższą chwilę. Była cicho, ale nie była to cisza krępująca. Można było dużo pomyśleć.
- Wiesz jak to jest, gdy osoba którą kochasz Cię opuszcza... - zaczął
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pewnie nie wiesz.. Jest to straszny ból, który rozrywa Twoje serce.. Nawet nie życzę mojemu najgorszemu wrogowi takiego bólu!
- Łukasz..
- I teraz chciałabyś zapytać co się stało, tak?
- Chyba.. Tak..
- No to wyjątkowo Ci odpowiem.. Dzisiaj przed tą imprezą zadzwoniła do mnie mama. No to odebrałem bo sądziłem, że chce się znowu pytać kiedy do niej przyjadę. Byłem już spóźniony, ale co tam. Ona mi powiedziała, że Ewa, moja dziewczyna miała wypadek. Umarła na miejscu! - powiedział i zaczął płakać.
Szczerze mówiąc to nigdy Go nie widziałam smutnego, a tym bardziej płaczącego. Zawsze to był radosny Piszczu, od którego inni brali energie! Ale nie teraz.. Siedziałam przez chwilę nieruchomo. Nie wiedziałam co mam robić.
- Łukasz..
- Tak?
- Nie martw się..
- Łatwo Ci mówić, każdy by to powiedział, ale co.. Jakbyś straciła chłopaka, którego kochasz ponad życie to byś się cieszyła i nie martwiła?
- No nie..
- No własnie.
- Łukasz! Twój żal i płacz jej życia nie przywrócą! Nie rozumiesz? Ewa na pewno chciałaby, abyś po jej śmierci był szczęśliwy!
- Może i by chciała, ale co ma to do jej śmierci? - zapytał podnosząc głowę i wycierając mokre oczy.
- To, że ona już nie żyję! Niedługo będziecie mieli urlop, postaraj się aby wtedy był jej pogrzeb. Powyrzucaj wszystkie rzeczy z nią związane, nawet Wasze zdjęcia! Wszystko co Ci ją przypomina! Możesz jeszcze nie teraz, lecz po pogrzebie. Pomyśl ona kochała Ciebie, Łukasza, który tryskał energią, który zawsze był szczęśliwy! Nie chciałaby abyś przez nią płakał i był smutny!
- Rosali?
- Tak?
- Skąd wiesz, co mam teraz robić?
- Nie ważne.
- Rosali.. - powiedział i popatrzył na mnie tymi swoimi oczami..
- Jakiś rok temu umarł mój brat. Był to wypadek i to nie z jego winy! Na początku byłam w rozsypce, chodziłam do psychologa, zamknęłam się w sobie. Zawsze byłam radosna, a wtedy nie. Po jakimś czasie Diana mnie przekonała, że tak nie może być i poradziła mi podobnie co ja Tobie. Pomogło.. ale nie całkowicie.. Nadal nieraz czuję jego brak.. Brak mi jego bliskości i pomocy z jego strony.. Po tym wypadku uśmiecham się, ale nie tak często jak kiedyś.. - powiedziałam patrząc w dal.
- Rosali..
- Tak? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział uśmiechając się.
- Ooo, widzę, ze uśmiech na Twoją twarz wraca.
- Pomożesz mi?
- W czym?
- W posprzątaniu domu..
- Dobrze.. Kiedy tylko zechcesz.. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.Łukasz odwzajemnił mój uśmiech.
Udało mi się! Udało mi się, przywrócić jego uśmiech! Wiem, że nie będzie taki jak kiedyś, ale wszystko w swoim czasie! Tamten Łukasz również powróci.
- Idziemy do reszty? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam. To właśnie w tym momencie poczułam, ze Łukasz jest mi bliższy niż niektóre osoby, które znam od dawna. Wstając dałam sobie obietnicę, że kiedyś tu wrócę i będzie tak jak kiedyś. Wszyscy będziemy tak samo radośni. Tak jak zawsze!
Za ,,namową" Kuby postanowiłam, że podejdę do Łukasza.
- Łukasz.. - powiedziałam. Szybkim ruchem szyi obrócił się w moją stronę.
- Tak?
- Czemu tu siedzisz?
- Jakoś tak..
- Coś się dzieję?
- Nie no nic.
- Łukasz..
- Tak?
- Co jest?
- Chcesz ze mną posiedzieć?
- Nie wiem.
- Siadaj. - powiedział. Usiadłam obok niego.
Siedzieliśmy na kładce przez dłuższą chwilę. Była cicho, ale nie była to cisza krępująca. Można było dużo pomyśleć.
- Wiesz jak to jest, gdy osoba którą kochasz Cię opuszcza... - zaczął
Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Pewnie nie wiesz.. Jest to straszny ból, który rozrywa Twoje serce.. Nawet nie życzę mojemu najgorszemu wrogowi takiego bólu!
- Łukasz..
- I teraz chciałabyś zapytać co się stało, tak?
- Chyba.. Tak..
- No to wyjątkowo Ci odpowiem.. Dzisiaj przed tą imprezą zadzwoniła do mnie mama. No to odebrałem bo sądziłem, że chce się znowu pytać kiedy do niej przyjadę. Byłem już spóźniony, ale co tam. Ona mi powiedziała, że Ewa, moja dziewczyna miała wypadek. Umarła na miejscu! - powiedział i zaczął płakać.
Szczerze mówiąc to nigdy Go nie widziałam smutnego, a tym bardziej płaczącego. Zawsze to był radosny Piszczu, od którego inni brali energie! Ale nie teraz.. Siedziałam przez chwilę nieruchomo. Nie wiedziałam co mam robić.
- Łukasz..
- Tak?
- Nie martw się..
- Łatwo Ci mówić, każdy by to powiedział, ale co.. Jakbyś straciła chłopaka, którego kochasz ponad życie to byś się cieszyła i nie martwiła?
- No nie..
- No własnie.
- Łukasz! Twój żal i płacz jej życia nie przywrócą! Nie rozumiesz? Ewa na pewno chciałaby, abyś po jej śmierci był szczęśliwy!
- Może i by chciała, ale co ma to do jej śmierci? - zapytał podnosząc głowę i wycierając mokre oczy.
- To, że ona już nie żyję! Niedługo będziecie mieli urlop, postaraj się aby wtedy był jej pogrzeb. Powyrzucaj wszystkie rzeczy z nią związane, nawet Wasze zdjęcia! Wszystko co Ci ją przypomina! Możesz jeszcze nie teraz, lecz po pogrzebie. Pomyśl ona kochała Ciebie, Łukasza, który tryskał energią, który zawsze był szczęśliwy! Nie chciałaby abyś przez nią płakał i był smutny!
- Rosali?
- Tak?
- Skąd wiesz, co mam teraz robić?
- Nie ważne.
- Rosali.. - powiedział i popatrzył na mnie tymi swoimi oczami..
- Jakiś rok temu umarł mój brat. Był to wypadek i to nie z jego winy! Na początku byłam w rozsypce, chodziłam do psychologa, zamknęłam się w sobie. Zawsze byłam radosna, a wtedy nie. Po jakimś czasie Diana mnie przekonała, że tak nie może być i poradziła mi podobnie co ja Tobie. Pomogło.. ale nie całkowicie.. Nadal nieraz czuję jego brak.. Brak mi jego bliskości i pomocy z jego strony.. Po tym wypadku uśmiecham się, ale nie tak często jak kiedyś.. - powiedziałam patrząc w dal.
- Rosali..
- Tak? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział uśmiechając się.
- Ooo, widzę, ze uśmiech na Twoją twarz wraca.
- Pomożesz mi?
- W czym?
- W posprzątaniu domu..
- Dobrze.. Kiedy tylko zechcesz.. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.Łukasz odwzajemnił mój uśmiech.
Udało mi się! Udało mi się, przywrócić jego uśmiech! Wiem, że nie będzie taki jak kiedyś, ale wszystko w swoim czasie! Tamten Łukasz również powróci.
- Idziemy do reszty? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam. To właśnie w tym momencie poczułam, ze Łukasz jest mi bliższy niż niektóre osoby, które znam od dawna. Wstając dałam sobie obietnicę, że kiedyś tu wrócę i będzie tak jak kiedyś. Wszyscy będziemy tak samo radośni. Tak jak zawsze!
PODOBA SIĘ? KOMENTARZ! TO DAJE WIELE MOTYWACJI! + DZIĘKUJĘ, ZA AŻ TYLE WYŚWIETLEŃ I PRZEPRASZAM ZA TAK DŁUGĄ NIEOBECNOŚĆ! :D
CHCESZ BYĆ INFORMOWANY/A NA BIERZMUJĄC?! ZOSTAW KOMENTARZ Z NAMIAREM NA CIEBIE! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)